wtorek, 14 grudnia 2010

Do poczytania


Nasza przyjaźń z E-splotem prze naprzód. Na portalu zagościły ostatnio dwa teksty z 17. numeru 16mm, a w kolejce stoją następne.

Zapraszamy do lektury - zwłaszcza tych, którzy nie mieli szansy zgarnąć z miasta naszej papierowej wersji.


"Istnieje wiele powodów, dla których lubię Harmony’ego Korine’a, ale jeden z nich ma podłoże czysto osobiste: nie licząc Oliviera Assayasa, jest on jedynym znanym mi reżyserem, jakiemu zdarzyło się wykorzystać w swoim filmie hołubioną przeze mnie muzykę black metalową. Nie wspominam o tym bez powodu. Jego twórczość zdaje się realizować na taśmie celuloidowej postulaty tego gatunku, stawiając na estetykę lo-fi i podążając w stronę coraz większego prymitywizmu. Korine – tak jak kluczowy dla nurtu zespół Darkthrone – wciąż zaciera granicę między twórczością artystyczną i zwykłą błazenadą." (Piotr Mirski, Śmietnikowy blues)


"Dwa lata temu, w październiku 2008 roku, znany aktor portorykańskiego pochodzenia, Joaquin Phoenix, ogłosił koniec swojej kariery aktorskiej oraz początek nowej – jako gwiazda rapu. Najczęściej pojawiającymi się słowami w kontekście aktora były wtedy „żart” i „zgrywa”. Jak to możliwe, by dwukrotnie nominowany do Oscara (za „Gladiatora” oraz „Spacer po linie”), nagrodzony Złotym Globem za rolę Johnny’ego Casha, grywający u Olivera Stone’a, Ridley’a Scotta czy Gusa van Santa, Phoenix dobrowolnie zrezygnował ze swego niewątpliwego talentu na rzecz przemysłu hip-hopowego?" (Ewa Drygalska, Powrót syna marnotrawnego)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz